Za wiele to nie spałem. W odróżnieniu od ostatniego razu, nie mieliśmy teraz żadnych ubrań, którymi moglibyśmy się zakryć – za wyjątkiem tych, które na sobie mieliśmy. Patrzyłem jak promienie słońca padały rankiem przez jedyne w celi okno, powoli ukazując to, czego słabe światło świeczki nie było w stanie oświetlić. Tartek i Sereliaen wyglądali, jakby udało im się trochę pospać, ogrzewając się wzajemnie swoimi ciałami. Przez to zacząłem jeszcze bardziej tęsknić za Caraną...
Kiedy słońce było w zenicie, Tartek zbliżył się do krat, chwycił dwie z nich w ręce i, oddychając ciężko, zamknął oczy – i po chwili wrócił opiekować się Sereliaen. W tym właśnie momencie otworzyły się drzwi do więzienia i weszło dwóch insomidzkich strażników, za nimi księżniczka – Kina – a także, ku mojemu zaskoczeniu, król. Strażnicy stanęli po obu stronach, a król i jego córka podeszli bliżej do drzwi od celi.
– Dzień dobry – powiedział król z szerokim uśmiechem na jego obrzydliwej twarzy.
Tartek i ja popatrzyliśmy się na niego, ale Sereliaen leżała przy Tarteku z zamkniętymi oczami, opierając swoją głowę o jego ramię.
– Jak się dzisiaj miewacie? Nie za zimno wam? – podśmiewał się król.
– Czego chcesz? – wymamrotał Tartek.
– Och, zbyt wiele jak na obecną chwilę, niedługo się przekonacie. Na razie chciałbym zaspokoić potrzeby mojej córki. Ponoć ta kobieta dość kiepsko obchodziła się z moją córką, czy to prawda? – król podniósł swoje ciężkie brwi.
– To zależy. Nie mając kontekstu można to źle odebrać – odpowiedział Tartek. – Tak szczerze mówiąc, to nie myślałeś może o tym, że twoja córka powinna nauczyć się okazywać szacunek innym? Mam nieliche wrażenie, że pewien ojciec wysłał swoją córkę do takiego miejsca, gdzie uczą manier, ale to chyba tylko pogłoski.
Widziałem, że oczy księżniczki były pełne gniewu. Śmiech króla odbił się od ścian echem.
– Powiedzmy, że pewna córka przegrała zakład i tyle. Strażniku, otwórz drzwi. Zrób to, o czym ci wcześniej mówiłem – rozkazał król. Nie wiedziałem co począć i spojrzałem na Tarteka, który wstał powoli wraz z Sereliaen, bacznie obserwując kroki strażnika. Choć nadal się wahałem, również się podniosłem.
Jeden ze strażników otworzył drzwi. Drugi strażnik wszedł, dobył miecza – i wymierzył go prosto w szyję Tarteka. Król wszedł do celi i pomaszerował w moim kierunku. Strażnik, który otworzył drzwi, podążył za królem, również dobył miecza i wymierzył go w szyję Sereliaen.
Król plasnął mnie w twarz i na krótką chwilę straciłem równowagę.
– Co ty robisz? – wrzasnął Tartek.
– Zamknij się! – Tartek zamilkł i król znów na mnie spojrzał. – Czy to twoje? – Wskazał na dziennik leżący na podłodze tam, gdzie siedziałem.
Ponieważ w pierwszej chwili nie odpowiedziałem, król pogroził, że zabije Tarteka i Sereliaen. Dlatego przyznałem, że tak, to była moja książka. Nie powiedziałem mu jeszcze, że to tak naprawdę był dziennik.
– A używałeś jej może czy tylko się do niej przytulałeś w te zimne noce? – zapytał król, przeszywając mnie wzrokiem. Słyszałem jak księżniczka chichotała jak dziecko.
Moja usta już zaczęły formować początek zdania, ale król zaraz ponownie mnie uderzył – upadłem na podłogę. Król łapczywie podniósł moją książkę z brudnej podłogi, opuścił celę wraz z Kiną i wykonał jakiś gest do strażników, którzy wyszli z celi tyłem, schowali miecze, zamknęli drzwi od celi na klucz i po raz kolejny zostawili nas samych.
Kilka chwil później pojawił się jeden ze strażników i rzucił nam przez kraty kilka kawałków bardzo starego chleba, po czym natychmiast opuścił więzienie. Nie trzeba chyba mówić, że w ogóle ich nie tknęliśmy.
Nie spodziewałem się, że w ogóle dostanę swój dziennik z powrotem, ale gdy już słońce dawno zaszło, król wtargnął do więzienia i – ze zdumiewającą precyzją – udało mu się rzucić dziennik przez kraty tak, że wylądował u moich stóp.
– A więc nienawidzisz pająków? – powiedział.
Pokazawszy mi jeden z najbardziej złowieszczych uśmiechów jaki w życiu widziałem, król opuścił więzienie.
Kolejna noc w więzieniu. Policzek mnie boli. Jestem głodny i spragniony i chyba się przeziębiłem, cały czas kaszlę i zaciągam nosem. Sereliaen od bardzo długiego czasu jest wpatrzona w podłogę, chyba nie jest już w stanie dalej sobie z tym wszystkim radzić. Przynajmniej Tartek naprawdę dobrze o nią dba. Gładzi ją delikatnie po głowie i szepczę jej do ucha słowa, żeby podtrzymać ją na duchu...
Świeczka już się prawie wypaliła.
Zastanawiam się czy ją wymienią.
Hmm...